Wyszkolenie, doświadczenie, planowanie, odwaga uzupełniane o dobry sprzęt |
Oto historia sprzed zaledwie kilku dni:
Siedziba gubernatora afgańskiej prowincji Paktika została opanowana przez talibów. Terroryści wzięli zakładników. Sytuacja wyglądała groźnie. Wtedy do akcji wkroczyli operatorzy z Jednostki Wojskowej Komandosów z Lublińca (niewielki zespół polskich sił specjalnych stacjonuje od niedawna także w tej prowincji) i wyszkoleni przez nich afgańscy policjanci. Do budynku weszli jak duchy. Szybko i skutecznie go opanowali. Unieszkodliwili terrorystów – jeden z nich miał pas wypełniony materiałami wybuchowymi i był gotowy w każdej chwili na dokonanie ataku samobójczego – i uwolnili zakładników. To jeden z ostatnich i jednocześnie największych sukcesów komandosów polskich wojsk specjalnych w Afganistanie.
Nie jest wykluczone, że za kilka lat właśnie ta operacja zostanie uznana za najważniejszą lub jedną z najważniejszych przeprowadzonych w czasie misji w Afganistanie. Wydarzyło się wszystko, co charakteryzuje przypadek, do rozwiązanie którego są szkolone wojskowe jednostki specjalne. Przypadek jest nagły, zagrożenie realne i znaczące a rozwiązanie następuje błyskawicznie. I ten pas szahida... to musiało być coś, co przejdzie do legendy polskich wojsk specjalnych, może analogicznie, jak bitwa o ratusz w Karbali jest motywem zwrotnym w historii polskich wojsk lądowych. O tym jednak przekonamy się dopiero za jakiś czas, gdy "cisi i skuteczni" z Lublińca zechcą opowiedzieć całą historię ze szczegółami.
Tych historii mieli do tej pory zresztą sporo. Zatrzymania kilku najgroźniejszych talibów, przejęcie ogromnych składów materiałów wybuchowych - to tylko niektóre z nich. Do zadań przygotowani są doskonale. Nie ukrywają, że efekty zawdzięczają ciężkiej pracy: szkoleniom, ćwiczeniom, strzelaniom. Niewielkie grupy komandos działają jak dobrze naoliwiona maszyna. Każdy z nich wie co ma robić, gdy wyjeżdżają na akcję.
Bardzo troszczą się o swoich afgańskich współpracowników. Policjanci z jednostek do walki z terrorem i zorganizowaną przestępczością, którzy są szkoleni przez polskich komandosów, także wspierają naszych operatorów w akcjach przeciwko rebeliantom. Polscy operatorzy nazywają ich z wielką estymą "nasze pittbulle". Dbają o nich, doskonalą, szkolą na co dzień...
To zupełnie inni policjanci, niż ci, których można na co dzień spotkać w Afganistanie |
Każda chwila szkolenia daje widoczne efekty. A szkoleni policjanci odwdzięczają się za poświęcony czas zaangażowaniem i poświęceniem w walce |
Operatorzy doskonale wiedzą, że ten wysiłek nie idzie na marne. Afgańscy policjanci w walce są partnerami. Wszystkie fotografie Janusz Walczak |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz