piątek, 10 lutego 2012

Pamiętamy o tych, co zginęli...

Młodszy chorąży Piotr Ciesielski. Dla nas spokojny i zawsze uśmiechnięty Cichy
  To nie jest informacja o moich ulubionych operatorach z Lublińca. Ale ma jak najbardziej związek z tym, co jest doświadczeniem wszystkich żołnierzy. MON właśnie poinformowało, że zatrzymano dwóch kolejnych sprawców zamachu na polskich żołnierzy z 21 grudnia 2011. Zginęło wówczas pięciu polskich żołnierzy. Dla mnie znajomych, ludzi, którzy pełnili misję a Afganistanie w imieniu nas wszystkich. Bo to my, obywatele Polski, ich tam wysłaliśmy. Ale ta śmierć była dla nas, mojej koleżanki Edyty Żemły, oraz mnie, szczególnie bolesna. Chłopaki chronili nasze tyłki podczas kilku wspólnych operacji, gdzie przyglądaliśmy się pracy zespołu odbudowy prowincji. Stąd pamięć o nich, choćby poprzez ściganie przestępców, którzy ich uśmiercili, jest tak dla mnie istotna. 
Natomiast podczas wielu operacji w których zamachowcy byli zatrzymani lub jeszcze będą ścigani, w co nie wątpię, brali udział żołnierze sił specjalnych, w tym także operatorzy z Lublińca.

Oto komunikat MON z dnia dzisiejszego:
  Żołnierze służb specjalnych zatrzymali w Afganistanie dwóch kolejnych podejrzanych o udział w zamach, w którym w grudniu 2011 zginęło pięciu polskich żołnierzy.
  Zamachowcy pochodzą z miejscowości Rawza, gdzie 21 grudnia 2011 zginęło pięciu polskich żołnierzy. Grupa, w której skład wchodzili, specjalizowała się w atakach z użyciem improwizowanych ładunków wybuchowych w Ghazni i sąsiednich dystryktach. Zatrzymanie miało miejsce w nocy z 8 na 9 lutego i jest efektem wspólnej pracy żołnierzy Służby Wywiadu Wojskowego oraz Służby Kontrwywiadu Wojskowego prowadzonej metodami operacyjnymi i analitycznymi w kraju oraz w Afganistanie.  W wyniku działań polskich żołnierzy zatrzymano już lub wyeliminowano 5 podejrzanych o zamach na konwój z 21 grudnia 2011. Pierwszych podejrzanych zatrzymano tuż po zamachu a w połowie stycznia w trakcie operacji ISAF zginął zastępca prawdopodobnego zleceniodawcy zamachu, który pod jego nieobecność koordynował działania rebeliantów w rejonie Ghazni i Rawza. Wśród osób zatrzymanych i podejrzewanych o udział w zamachu znajdują się komendanci wyższego i średniego szczebla, aktywni na terenie miasta i dystryktu Ghazni kooperujący ze sobą w zakresie prowadzenia działań bojowych przeciwko wojskom koalicji i afgańskim siłom bezpieczeństwa
  Oficerowie Służby Wywiadu Wojskowego i Służby Kontrwywiadu Wojskowego kontynuują wspólne działania operacyjne oraz analityczne mające na celu zatrzymanie wszystkich osób odpowiedzialnych za przygotowanie i przeprowadzenie zamachu. Prowadzona jest również ścisła współpraca w ramach sojuszniczej wymiany danych z ISAF, jak również afgańskimi służbami i instytucjami państwowymi.


***
  21 grudnia 2011 w miejscowości Rawza w północnej części prowincji Ghazni doszło do ataku na polski patrol ze składu zespołu odbudowy prowincji - PRT. W wyniku ataku poległo 5 żołnierzy 20 Brygady Zmechanizowanej z Bartoszyc. Zginęli: młodszy chorąży Piotr Ciesielski oraz sierżanci Łukasz Krawiec, Marcin Szczurowski, Marek Tomala i Krystian Banach.

czwartek, 9 lutego 2012

Panowie, uważajcie na siebie

  Nasi bohaterowie już pewnie pakują plecaki a myślami są w drodze do Afganistanu. Żołnierze wszystkich krajów tak się zachowują. Żegnając się z rodzinami są już daleko od domu. Myśląc o misji mają poczucie, że wrócą cali, zdrowi i w komplecie do swoich najbliższych.
  Przynajmniej ja tak zawsze miałem i wielu moich kolegów, z którymi na ten temat rozmawiałem. Jeśli dobrze się przygotowałem, kondycyjnie, organizacyjnie starałem się przewidzieć różne ewentualności, jak najmniej pozostawiałem własnemu losowi - większość działo się po mojej myśli. Sądzę, że podobnie postępują komandosi z Lublińca, którym towarzyszyliśmy przez kilka odcinków tego bloga. Jestem przekonany, że wkrótce będę mógł opisać kilka ich spektakularnych operacji w imię naszej wspólnej sprawy: spokoju i bezpieczeństwa.
 Może uda mi się zobaczyć ich działania na żywo w Afganistanie - dobrze jest popatrzeć na dobrze wykonywaną pracę. Komandosi służący podczas X zmiany w Afganistanie pokazali co umieją - ich koledzy na następnej na pewną nie będą gorsi. Tutaj nie mam wątpliwości.

Panowie, uważajcie tam na siebie!


























wtorek, 7 lutego 2012

To "Coś"

Dodaj napis

  Mróz przed siódmą rano trzyma mocno. Na termometrach jeszcze 23 na minusie. Zastanawiam się, co będzie, gdy zdejmę rękawiczki by operować aparatami fotograficznymi. Pozostałe części ciała zmarzły na kość choć okutany w ciuchy wyglądam jak niedźwiedź  brunatny objedzony przed zimą. Później okazuje się, że dłonie odmrażam jeszcze dobrą godzinę czekając na kolejny epizod na poligonie w Żaganiu.
Ale sprawa jest godna zmarznięcia. Kolejna zmiana żołnierzy Jednostki Wojskowej Komandosów już za niedługi czas pojedzie do Afganistanu. Kilku z nich znam osobiście. Mam więc emocjonalny stosunek do tego, co rozgrywa się w ten mroźny poranek. Skoro mnie marznie tyłek – to im z pewnością również. W Afganistanie nie będzie lepiej. Żołnierze sił specjalnych mają dużą zdolność przystosowywania się ale okoliczności i specyfika zadań rzadko pozwala na kształtowanie rzeczywistości pod swoje potrzeby. To oni będą musieli przystosować się do tego, co zgotuje los podczas kolejnych operacji. Kilka lat temu podczas pewnej wyprawy w afgańskie góry, z powodu pozoru banalnego zadania, gdy zawiodła pogoda, nie przyleciał śmigłowiec, zrobiła się zawieja i wszystko co tylko może się zwalić na głowę, temperatura spadła do 32 stopni poniżej zera…Zamiast 30 godzinnego patrolu zrobiło się prawie 72 godziny. Nikt nie przypuszczał, że dorośli faceci będą się tak do siebie przytulali.
  Tymczasem na poligonie rzeczy dzieją się szybko. Operatorzy pojawili się jak duchy, gdzieś z głębi lasu, szybko powalili na ziemię pilnujących wejścia do obiektu uzbrojonych strażników. Coś w zrujnowanym budynku wybuchło, zatrzęsło się, pada kilka wystrzałów. Po chwili część operatorów z Lublińca oraz pozorujących afgańskich policjantów żołnierzy Jednostki Wojskowej Agat wywleka z budynku poszukiwanego przestępcę. Ewakuują też zakładnika oraz rannego afgańskiego policjanta. Widać nie wszystko poszło dobrze, ale ćwiczyć trzeba wszelkie procedury i ewentualności. Ocenie podlega także minimalizacja strat. Zespół certyfikujący nie kręci nosem, więc sprawa wydaje się pod kontrolą operatorów z Lublińca. Jednak nie może iść gładko. Zespół podgrywający zaatakował komandosów z moździerzy. Komandosi odskoczyli od zagrożenia ubezpieczając się i wzywając wsparcie lotnicze w postaci pary dyżurujących w powietrzu samolotów uderzeniowych.
  Po zadaniu zebrali się przy swoich pojazdach. Dowcipkowali, najbardziej JTAC, słynny ze swojego talentu opowiadacza, uśmiechali się, okazują pełnię energii oraz satysfakcję z tego, co robią. Szkoda, że nie można pokazać tego na fotografiach, bo to doskonale widać. Jednak wizerunek operatorów chroni prawo i rozsądek fotografujących. W każdym razie w Afganistanie są tacy sami. Spokojni i skupieni przed zadaniem, pełni humoru i dystansu, gdy odpoczywają. Trzaskający mróz, niewygody, skwar latem, pył, kurz, kąsające owady, uwierające wyposażenie i dziurawa skarpetka nie stanowią przeszkody w byciu sobą. Lubię chłopaków z Lublińca. Jest w nich to „coś”.




niedziela, 5 lutego 2012

Commando i znak Parasola

  Warszawa. 1 luty 1944 r. Godzina 9:09 "Kama" (Maria Stypułkowska – Chojecka) sygnalizuje, że Franz Kutschera - Dowódca SS i Policji na dystrykt warszawski Generalnego Gubernatorstwa, wychodzi z domu w al. Róż 2. Rozpoczęła się akcja batalionu Parasol AK. Samochód Kutschery został zablokowany przez samochód kierowany przez "Misia" (Michał Issajewicz). Niemiec żądając ustąpienia drogi włączył żółty, środkowy reflektor używany przez hitlerowskich dygnitarzy. "Miś" zatrzymał wóz na nieprawidłowym pasie i w chwili, gdy Niemiec usiłował go wyminąć, ruszył blokując ponownie samochód generała.
Do zatrzymanego wozu podbiegli "Lot" (Bronisław Pietraszewicz) i "Kruszynka" (Zdzisław Poradzki). Otworzyli ogień do Kutschery. Ten osunął się ranny na siedzenie. Równocześnie na stanowiska wbiegł cały zespół ubezpieczający, a stojące na ulicy Chopina samochody "Sokoła" i "Bruna" cofnęły się do rogu Alei Ujazdowskich. Kutschera ruszał się jeszcze – dobił go "Miś", który wyskoczył już ze swego wozu i strzałami z pistoletów wspierał akcję. Bilans zamachu na Kutscherę dla żołnierzy „Parasola” był tragiczny. Zginęli: "Lot", "Cichy" (Marian Senger), "Sokół"(Kazimierz Sott) i "Juno" (Zbigniew Gęsicki).


  Właśnie minęła 68. rocznica od tego wydarzenia. Dlaczego, na tym blogu przypominamy tamte czasy? Powód jest prosty, Jednostka Wojskowa Komandosów z Lublińca jest kontynuatorem tradycji Batalionu Armii Krajowej „Parasol”. A zamach na Kutscherę to jeden z najbardziej spektakularnych akcji tego zgrupowania. Komandosi przywiązują  dużą rolę do tradycji. Rocznice i ważne dla historii jednostki wydarzenia są zawsze kultywowane. W sali tradycji w Lublińcu są gromadzone zdjęcia i pamiątki. Przypominają dzieje dawnej  chwały polskiego oręża, której żaden z żołnierzy Jednostki Wojskowej Komandosów pamiętać nie może, ale też te współczesne, w których sami nie tak dawno uczestniczyli lub też są wciąż żywe w pamięci starszych żołnierzy jednostki- Bałkany, Irak czy Afganistan.
Szabla z Iraku

Tradycje komandosów z Lublińca

Zawsze pamiętają o swoich kolegach, którzy oddali życie na służbie

Współpraca ze specjalsami z zaprzyjaźnionych armii przejawia się czasami w formie bardzo osobistych pamiątek  Dzenkue Bardzo.

Z pól bitewnych zbierają militaria, które świadczą o żołnierzach i ich żołnierskich losach

Pamiątki z Izraela, Afganistanu, Bałkanów, treningu w USA, Norwegii, Niemczech, Holandii...długo by wymieniać...

Na poligonie w Żaganistanie

Posterunki COP trochę na spocznij...
  Poligon w Żaganiu czasami wygląda jak afgańskie krajobrazy. W styczniu zmarznięty piasek i brak drzew, do tego na horyzoncie fortyfikacje ziemne bazy ogniowej, jak żywcem przeniesionej z Afganistanu do Polski. W polu widzenia brakuje jeszcze afgańskich kalat, tradycyjnych domów okolonych glinianymi murami. Tutaj ćwiczą żołnierze, którzy przygotowują się do misji w kolejnej, XI zmianie Polskich Sił Zadaniowych w ramach ISAF. Obecnie trenują spadochroniarze z 6 Brygady Powietrzno-Desantowej oraz operatorzy Jednostki Wojskowej Komandosów. Miłą różnicą jest to, że jednak min-pułapek tutaj nie ma, oczywiście poza pasami taktycznymi, gdzie się trenuje zachowania na drogach zagrożonych atakami IED.


  Na poligonie operatorzy z Lublińca czują się jak u siebie w domu. Znają każdy kąt, drogi dojazdowe, których jest mnóstwo i rozpościerają się gęstą, pajęczą siecią po rozległym terenie leżącym pomiędzy Żaganiem i Świętoszowem.
Zakładnicy i aresztowanie przestępców to główne zadania komandosów

   Dynamicznym ćwiczeniem zakończyli proces certyfikacji. Ten ostatni egzamin oznacza, że teraz już pozostanie tylko pakowanie się i przygotowanie do wyjazdu. W Afganistanie nie będą już mieli szansy na poprawienie błędów lub niedoskonałości w szkoleniu. Efekty operacji polskich sił specjalnych w ramach ISAF pokazują jednak, że szkoleniowcy przewidzieli zagrożenia a dowódcy wycisnęli ze swoich ludzi wszystko, co mogło się przydać.
  Można odnieść wrażenie, że zespół szkoleniowy JWK skromnie stoi z  boku i tylko obserwują efekty swojej pracy podczas certyfikacji. Jednakowoż chyba są dumni ze swojego dzieła...

Ziemne obwarowanie bazy ogniowej na poligonie w Żaganiu przypomina podobne obiekty w Afganistanie. Jest tylko trochę zimniej...

Żołnierze z 6 Brygady Powietrzno-Desantowej podpatrują kolegów z Lublińca. Ciekawe co myślą...


Jestem z Gdyni. Nasi już tu byli...jak widać. Graffiti na jednym z obiektów do ćwiczeń taktycznych

sobota, 4 lutego 2012

Skorpion w Żaganiu


  - U nas otwarcie mówi się, o tym co zostało zrobione źle i nikt się nie obraża. Mało tego, krytykę przyjmujemy z uśmiechem – płk. Jerzy Gut, zastępca dowódcy Wojsk Specjalnych, oceniał komandosów z Lublińca, którzy w Ośrodku Szkolenia Poligonowego w Żaganiu zdawali ostatni egzamin przed wyjazdem na misję do Afganistanu. Pułkownik, wystawił im najwyższe noty ale gdy obserwowaliśmy już po ćwiczeniach, jak długo rozmawiał z operatorami, gestykulował żywo i demonstrował  jak powinni się zachowywać. Tak więc pytanie o to, czy wszystko wypadło dobrze, samo cisnęło się na usta. Gdy płk. Gut skończył omawianie ćwiczenia, pytanie padło - Bardzo dobrze wypadło lecz nikt nie jest doskonały a my jednak do tej doskonałości dążymy – odparł. - By to osiągnąć trzeba wiedzieć co poszło nie tak, co trzeba poprawić.

  Dynamiczny element ćwiczenia Skorpion XI (kryptonim certyfikacji operatorów z Jednostki Wojskowej Komandosów z Lublińca do realizacji zadań w misji ISAF) w Żaganiu, trwało zaledwie kilka godzin, ale było poprzedzone wielomiesięcznymi przygotowaniami. Komandosi musieli przećwiczyć zasady działania zgodnie z procedurami obowiązującymi na teatrze działań. Przyswoić sobie umiejętności związane z prowadzeniem rozpoznania specjalnego, wykonania akcji bezpośredniej, ewakuacji rannego, wezwania wsparcia lotniczego oraz zerwania kontaktu ogniowego z przeciwnikiem.
  Operatorzy ćwiczyli to miesiącami. Wcześniej jednak gigantyczna pracę wykonali dowódcy, by operacje komandosów zaplanować ze wszystkimi szczegółami - wykorzystując do tego najnowocześniejsze środki walki. Ćwiczenia sztabu również zostały poddane ocenie przez Zespół Certyfikujący Dowództwa Wojsk Specjalnych. - Każdy z nas wie co ma robić i jakie jest jego miejsce w systemie – stwierdził dowódca zespołu bojowego komandosów z Lublińca, który razem ze swoimi żołnierzami niedługo zastąpi kolegów służących tam od prawie pół roku.



czwartek, 2 lutego 2012

JPEL zatrzymany, atak odparty...


  Terrorysta z listy najgroźniejszych przestępców w Afganistanie został zatrzymany. Operatorzy z Jednostki Wojskowej Komandosów z Lublińca wkroczyli niemalże bezszelestnie do kryjówki poszukiwanego terrorysty. Na miejscu doszło jednak do strzelaniny. Jeden z afgańskich policjantów, którzy wspomagali operację polskich „specjalsów”, został ranny. Udało się go pomyślnie ewakuować w bezpieczne miejsce. 
  Po chwili jednak, znowu doszło do wymiany ognia. Talibowie nie chcieli się tak łatwo poddać i ruszyli na odsiecz swojemu dowódcy. Oddział komandosów ostrzelano z moździerzy i broni maszynowej. Reakcja operatorów była natychmiastowa. Na atak odpowiedzieli atakiem. Kiedy okolica zrobiła się bezpieczna zatrzymany i skuty talib został przewieziony do polskiej bazy wojskowej. 
  Takie sceny dla komandosów w Afganistanie to niemalże rutyna. Ta jednak była wyjątkowa. 
  Powód? 

  Rozegrała się o świcie, przy trzaskającym ponad 20-sto stopniowym mrozie, na jednym z polskich poligonów wojskowych i była elementem tzw. certyfikacji czyli ostatniego egzaminu jaki przed wyjazdem na misję do Afganistanu musieli zdać komandosi z Lublińca. Poradzili sobie świetnie. Dodam, że w rolę talibów i afgańskich policjantów wcielili się żołnierze najmłodszej jednostki wojsk specjalnych – Agatu. 
Zatrzymanie JPEL -a (Joint Prioritized Effects List, czyli koalicyjna lista najbardziej poszukiwanych przestępców w Afganistanie) to nie jedyne zadanie, które musieli wykonać komandosi, by udowodnić, że są dobrze przygotowani do misji. W szyku bojowym wyruszyli pieszo na akcję. Po przejściu kilkuset metrów zostali zaatakowani przez wroga ukrywającego się między pagórkami. Przeciwników było kilkudziesięciu. Na szczęście w postaci podnoszących się co chwila w różnych miejscach blaszanych, strzelniczych tarcz. Komandosi nie wiedzieli zza którego wzgórza wyłoni wróg. Wszystkie zmysły musieli mieć więc skupione na obserwacji terenu. Podczas tego ćwiczenia ważna była umiejętność współdziałania w zespole, w określonym szyku i z zastosowaniem taktyki. Znowu atak został odparty.
  Widzieliśmy tylko jeden, choć przyznać trzeba najbardziej efektowny i dynamiczny element ćwiczenia. Wcześniej przez wiele dni było ono jednak przygotowywane i planowane, by wynik końcowy był tak dobry, jak widzieliśmy na poligonie. Dowódca i sztab do jego przeprowadzenie wykorzystali wszystkie najnowocześniejsze środki walki m.in. samoloty bezpilotowe, czy myśliwce F-16... ale o tym w następnej relacji.
Dziś już jednak wiadomo, że komandosi z Lublińca są przygotowani do wyjazdu na misję – zdali ostatni sprawdzian.














Z Lublińca do Ghazni. Już wkrótce



Specjalsi. Wyglądają czasami jak duchy i ćwiczą jeszcze na jednym z polskich poligonów. Ale już wkrótce zmienią swoich kolegów stacjonujących w trzech bazach w Afganistanie. Ich spryt, odwaga, taktyka i wyszkolenie będą świadczyć o polskiej armii wśród koalicjantów z NATO i afgańskich sprzymierzeńców.